Otwierasz oczy. Powoli, z wielkim trudem. Twoje gardło zamieniło się w jakąś pieprzoną Saharę, a w głowie toczy się trzecia wojna światowa. Leżysz skulona na fotelu pod oknem, jakoś dziwnie powyginana. Nie masz pojęcia, jak dostałaś się do mieszkania. Nie pamiętasz niczego. No, prawie niczego. Kurewski paradoks. Pamiętasz tylko to, co chciałabyś najbardziej zapomnieć. Widok tak dobrze znanych Ci oczu, które nie zmieniły się ani trochę przez te wszystkie lata. Pamiętasz jego duże dłonie na Twoich bladych policzkach. Pamiętasz jego twarz, tak blisko Twojej. Czujesz, że zaczynają piec Cię oczy, a obraz znów się rozmazuje. Znów płaczesz. Ignorujesz suchość w przełyku, ogromny ból głowy i reszty Twojego ciała. Po prostu leżąc wciąż w tej samej pozycji łkasz cicho w rękaw swojej bluzy. Zastanawiasz się, co takiego w życiu zrobiłaś, że musisz tak cierpieć. Że spotyka Cię tyle przykrości, złych niespodzianek. Od momentu, w którym wzięłaś pierwszy oddech na tym świecie aż do teraz cierpisz nieprzerwanie. W swoim życiu pamiętasz jedynie przebłyski szczęścia, w których głównym bohaterem jest oczywiście on. Nie ma na tym świecie drugiego człowieka, który potrafiłby wywołać na Twojej twarzy tak szczerego uśmiechu, który potrafiłby tak naprawdę, szczerze Cię rozbawić i poprawić humor. Kiedy on był obok Ciebie czułaś, że możesz wszystko. Przy nim przykrości, kłopoty po prostu chowały się w cień, oślepione blaskiem jego wesołości. Był studnią bez dna, która była po brzegi wypełniona szczęściem, pozytywną energią i zapałem. W jego towarzystwie nie sposób było się nudzić. Pamiętasz to doskonale. Z Twojego gardła wyrywa się głośny szloch, co sprowadza Cię na ziemię i przerywa bolesny powrót do przeszłości. W sumie, co to za różnica. Teraźniejszość też jest bolesna. Przyszłość też będzie bolesna. Całe Twoje życie naznaczone jest bólem i rozczarowaniem. Życiowy nieudacznik. Zastanawiasz się czy on Cię rozpoznał. Szczerze w to wątpisz. Minęło tyle lat. Ale jednak pamiętasz wyraz jego twarzy, kiedy ostatni raz odwróciłaś się w jego stronę. I w Twoim sercu zapala się malutki, naprawdę kurewsko maluteńki płomyczek nadziei.
Kąpiel i dwa kubki czarnego płynu później, ubierasz swoje ulubione trampki i wychodzisz do osiedlowego sklepu. Kupujesz paczkę Marlboro i wracasz do swojego mieszkania. Kiedy siedzisz na balkonie, z nogami spuszczonymi spomiędzy barierek i powoli zaciągasz się dymem z papierosa, czujesz, że jesteś kompletnie pusta. Nie ma w Tobie nic. Żadnych emocji. Wpatrujesz się beznamiętnie w błękitne niebo i nie dajesz swoim myślom wybiec poza cienką granicę, której nie chcesz przekroczyć. Doskonale zdajesz sobie sprawę, że ten stan nie potrwa długo. W końcu się przełamiesz i znów nie będziesz umiała zapanować nad swoim umysłem. Chodzisz po mieszkaniu bez konkretnego celu, siadasz w fotelu, zapalasz papierosa, słuchasz swojego ulubionego rapu i tak mija Ci ten dzień. Dopiero późnym wieczorem decydujesz się na wyjście do klubu. Znów ubierasz jedną z swoich sukienek, wysokie szpilki, robisz makijaż i układasz włosy. Znów stajesz przed lustrem, wpatrujesz się w swoje jasnoniebieskie oczy, dotykasz delikatnie blizny na skroni, pokrytej dużą warstwą pudru, bierzesz kilka głębszych oddechów, mówisz sobie, że mogło być gorzej i wychodzisz. Znów włóczysz się po mieście, nie wiedząc, do którego klubu pójść tym razem. Nie masz zbyt wielkiego wyboru, ponieważ jest poniedziałek i większość takich miejsc jest zamknięta lub opustoszała. W końcu znajdujesz idealne miejsce na dzisiejszy wieczór. Słyszysz głośną muzykę, dobrą zabawę. Bez wahania wchodzisz do budynku, wyprostowana, pewna siebie, z prowokującym spojrzeniem i diabelskim uśmieszkiem na twarzy. Znów przez myśl przelatuje Ci, jak dobrą aktorką potrafisz być. Jak wydarzenia ostatnich lat wpłynęły na Ciebie. Szybko orientujesz się, że w klubie jest dużo mężczyzn, wysokich i świetnie zbudowanych. Czyżby szczęście Ci dziś dopisywało? Wtapiasz się w tłum, po czym siadasz przy barze i zamawiasz kolorowego drinka. W pewnym momencie muzyka cichnie, przez co wszystkie osoby zebrane w pomieszczeniu również. Kilka osób wybucha głośnym śmiechem, po czym na niewielką scenę wchodzi jeden z mężczyzn o ponadprzeciętnym wzroście. Przyglądasz mu się zmrużonymi oczyma i omal nie krztusisz się swoim napojem. Rozpoznajesz w nim mężczyznę, którego widziałaś wczoraj w telewizji. Jochen Schops. Atakujący Asseco Resovii Rzeszów. Analogicznie na myśl przychodzi Ci fakt, iż bardzo prawdopodobne, że jest tu również on. I oczywiście nie mylisz się. Po chwili uśmiechnięty od ucha do ucha wchodzi na scenę z mikrofonem w ręku. Obwieszcza, że niemiecki atakujący obchodzi dziś urodziny i prosi wszystkich o wspólne zaśpiewanie sto lat. Ludzie wstają z swoich miejsc, śmieją się, że trafiło im się uczestniczenie w imprezie urodzinowej jednego z siatkarzy i po chwili całe pomieszczenie wypełnia się słowami znanej piosenki urodzinowej. Wyraźnie widzisz jak Schops rumieni się nieco i z uśmiechem na twarzy wsłuchuje się w śpiew, chociaż zapewne i tak nic z niego nie rozumie. Później rozlegają się wielkie brawa i krzyki. Krzysiek mówi coś. Momentalnie ściska żołądek, a oczy zachodzą łzami. Wznosisz oczu ku górze i szybko mrugasz, próbując zahamować płacz. Muzyka znów rozbrzmiewa, ludzie zaczynają tańczyć. Płacisz za drinka, zabierasz torebkę z blatu i na miękkich nogach kierujesz się do wyjścia. On tu jest. Być może tańczy teraz kilka metrów od Twojej osoby, ale Ty tego nie widzisz, ponieważ kierujesz się do drzwi z opuszczoną głową, cały czas hamując łzy. Myśl, że jest tak blisko kompletnie rozwala Twoje rozumowanie. Chcesz wydostać się z pomieszczenia jak najszybciej, jednak nie jest Ci to dane, gdyż przy samym wyjściu wpadasz na kogoś. Z racji tego, że kompletnie się tego nie spodziewałaś, a Twoje ciało buntuje się przeciwko Tobie upadasz na podłogę. Przeklinasz siarczyście, chowając twarz w dłoniach. Właśnie przekroczyłaś wcześniej wspomnianą granicę. Właśnie Twoja silna wola się skończyła i coś w Tobie pękło. Czujesz, jak ktoś chwyta Twoje ręce, którymi zakrywasz twarz i delikatnie je odsuwa. Otwierasz oczy, a z Twojego gardła wydobywa się cichy jęk. Znów widzisz przed sobą jego twarz. Znów jest niebezpiecznie blisko. Ale dziś nie masz sił, żeby uciec. Widzisz, że jest kompletnie zaskoczony. Wzajemnie wpatrujecie się w swoje oczy, a wszystko wokół zdaje się cichnąć i niknąć. Wreszcie po kilku długich chwilach odwracasz wzrok, wyrywasz swoje dłonie z jego delikatnego uścisku i nieudolnie wstajesz. Poprawiasz sukienkę i oczami pełnymi łez obdarzasz go jeszcze jednym spojrzeniem. Dlaczego jest taki zaskoczony, zdziwiony, sparaliżowany? Stoi z kamienną miną, wpatrując się w Ciebie. Ktoś niechcący wbija Ci łokieć w plecy i to Cię budzi. Odwracasz się i wychodzisz. Kiedy czujesz na swojej twarzy chłód jesiennej nocy nie wytrzymujesz i z Twojego gardła wydobywa się głośny szloch, a łzy zaczynają spływać po policzkach, wraz z czarnym tuszem do rzęs.
- Zaczekaj! - słyszysz za sobą wyraźnie jego głos, ale nie spełniasz prośby. Ocierasz wierzchem dłoni łzy i idziesz twardo dalej. W końcu czujesz, jak łapie Cię za ramię i odwraca. Resztkami sił próbujesz grać twardą.
- Słucham? - mówisz cicho, bo na nic więcej Cię nie stać. Chcesz udawać, że go nie znasz. Każde jego spojrzenie w Twoje oczy, wypala głęboką dziurę w Twoim sercu. Milczy przez długą chwilę, po czym spuszcza głowę i nią potrząsa. Uważnie obserwujesz każdy jego ruch. Trzęsiesz się z zimna. A może to nie z zimna, tylko ze strachu? Tak bardzo się boisz. Stoicie w milczeniu. On pogrążony w swoich myślach, Ty w swoich. Wreszcie znów podnosi głowę i patrzy w Twoje oczy. Kolejna bolesna dziura w sercu. Jego wzrok jest jak pistolet, który każdym spojrzeniem wystrzeliwuje pocisk wprost w Twoje zbolałe serce. Ściąga swoją marynarkę i narzuca na Twoje ramiona. Zaskoczona wkładasz ręce w rękawy i otulasz się nią. Jego zapach wypełnia Twoje nozdrza, kręci Ci się w głowie. Nawet nie wiesz, kiedy proponuje Ci pojechanie do jego domu, a Ty się zgadzasz. Nie wiesz, kiedy wsiadacie w taksówkę, kiedy wchodzicie do jego mieszkania. Jesteś kompletnie oszołomiona. Czujesz się, jakbyś śniła. Nie wierzysz, że to wszystko dzieje się naprawdę. Sadza Cię na fotelu i proponuje coś do picia. Kręcisz ledwo zauważalnie głową, a on siada naprzeciwko Ciebie. Patrzysz na niego nieprzytomnym, pytającym wzrokiem. Wzdycha ciężko.
- Jestem Krzysiu. - przedstawia się. Twoje serce zamiera. Jednak Cię nie pamięta. Jednak Cię nie rozpoznał. Sama nie wiesz, czy jesteś z tego faktu zadowolona, czy wręcz przeciwnie. - A Ty? - słyszysz jego pytanie. Twoje oczy są chyba wielkości pięciozłotówek. Mija chwila, zanim udaje Ci się wydobyć głos.
- Julka. - wyduszasz tylko. Czujesz jakby wypowiedzenie tego jednego słowa zabrało Ci wszystkie siły.
- To nie może być przypadek! - wykrzykuje, wyraźnie zdesperowany, zaskoczony, niedowierzający, a Tobie serce podchodzi do gardła.
- Zaczekaj! - słyszysz za sobą wyraźnie jego głos, ale nie spełniasz prośby. Ocierasz wierzchem dłoni łzy i idziesz twardo dalej. W końcu czujesz, jak łapie Cię za ramię i odwraca. Resztkami sił próbujesz grać twardą.
- Słucham? - mówisz cicho, bo na nic więcej Cię nie stać. Chcesz udawać, że go nie znasz. Każde jego spojrzenie w Twoje oczy, wypala głęboką dziurę w Twoim sercu. Milczy przez długą chwilę, po czym spuszcza głowę i nią potrząsa. Uważnie obserwujesz każdy jego ruch. Trzęsiesz się z zimna. A może to nie z zimna, tylko ze strachu? Tak bardzo się boisz. Stoicie w milczeniu. On pogrążony w swoich myślach, Ty w swoich. Wreszcie znów podnosi głowę i patrzy w Twoje oczy. Kolejna bolesna dziura w sercu. Jego wzrok jest jak pistolet, który każdym spojrzeniem wystrzeliwuje pocisk wprost w Twoje zbolałe serce. Ściąga swoją marynarkę i narzuca na Twoje ramiona. Zaskoczona wkładasz ręce w rękawy i otulasz się nią. Jego zapach wypełnia Twoje nozdrza, kręci Ci się w głowie. Nawet nie wiesz, kiedy proponuje Ci pojechanie do jego domu, a Ty się zgadzasz. Nie wiesz, kiedy wsiadacie w taksówkę, kiedy wchodzicie do jego mieszkania. Jesteś kompletnie oszołomiona. Czujesz się, jakbyś śniła. Nie wierzysz, że to wszystko dzieje się naprawdę. Sadza Cię na fotelu i proponuje coś do picia. Kręcisz ledwo zauważalnie głową, a on siada naprzeciwko Ciebie. Patrzysz na niego nieprzytomnym, pytającym wzrokiem. Wzdycha ciężko.
- Jestem Krzysiu. - przedstawia się. Twoje serce zamiera. Jednak Cię nie pamięta. Jednak Cię nie rozpoznał. Sama nie wiesz, czy jesteś z tego faktu zadowolona, czy wręcz przeciwnie. - A Ty? - słyszysz jego pytanie. Twoje oczy są chyba wielkości pięciozłotówek. Mija chwila, zanim udaje Ci się wydobyć głos.
- Julka. - wyduszasz tylko. Czujesz jakby wypowiedzenie tego jednego słowa zabrało Ci wszystkie siły.
- To nie może być przypadek! - wykrzykuje, wyraźnie zdesperowany, zaskoczony, niedowierzający, a Tobie serce podchodzi do gardła.
~ * ~
Wyszedł trochę dłuższy niż poprzednie, ale inaczej się nie dało.
Plusligo, tak tęskniłam! <3
świetny rozdział:)
OdpowiedzUsuńNie poznał jej?? Może w pierwszej chwili ale potem już chyba mu się w głowie rozjaśniło. Robi się coraz ciekawiej!
OdpowiedzUsuńWiedz ,że przeczytałam i... zostaję! Uwielbiam Twoją twórczość, więc melduję obecność do samego końca. Tajemniczo. Domysłów tysiące. Jedno jest pewne. Coś głębokiego kiedyś łączyło ją z Krzysiem, tylko co? Co ,ż tak bardzo to przeżywa? Do tego blizna? Coś musiało się wydarzyć, coś co skłoniło ich do rozstania. Cholernie mnie ciekawi co to takiego. Nie poznał jej? O cholera, naprawdę? Naprawdę mnie to zdziwiło! Jedno jest jednak pewne, będzie się tu jeszcze dziać i to sporo!
OdpowiedzUsuńŚciskam ♥
PS. Zapraszam serdecznie na odrobinę pierwszą na http://skradzione-niebo.blogspot.com/2013/10/odrobina-pierwsza.html
Wiedziałam, że oni się jeszcze spotkają, jednak nie spodziewałam się, że w takich okolicznościach. Julkę boli każde wspomnienie związane z Krzyśkiem... może dlatego, że pomimo upływu tylu długich lat, ona wciąż go kocha? Może to uczucie wcale nie straciło mocy?
OdpowiedzUsuńPrzez chwilę byłam pewna, że Igła jej nie pamięta, a tu taka surprise. Byłam oszołomiona, chyba tak samo jak ona, gdy zaprosił ją do domu, a ona bez słowa sprzeciwu się zgodziła. Ale Krzysiek ją rozpoznał. I jest tak samo rozbity jak Julka. Ale co teraz? Nie mam zielonego pojęcia, jak to wszystko się potoczy, dlatego niecierpliwie czekam na więcej <3
Serdecznie zapraszam na trójkę :)
Usuńhttp://damy--rade.blogspot.com/