niedziela, 3 listopada 2013

I ta krew tętni w setki miejsc, to tylko Ty - trzydzieści sześć i sześć

      Boisz się. Boisz się. Boisz się. Boisz się. Tak przeraźliwie się boisz. Nieprzerwanie, w każdej sekundzie umykającego czasu. Spokój, z którym żyłaś przez pierwsze tygodnie pobytu w Rzeszowie chyba bezpowrotnie wyparował. Już dawno straciłaś nadzieję i nie łudziłaś się już nawet, że kiedykolwiek odnajdziesz siebie. Zgubiłaś swoją duszę cztery lata temu i kto wie - może nadal błąka się ona gdzieś po zalanych hiszpańskim słońcem ulicach? Ty wiesz tylko, że uciekła i już nigdy do Ciebie nie wróci. Jednak nie pozostawiła po sobie pustki. Chyba nie chciała, żebyś kiedykolwiek o niej zapomniała. Pozostawiła w Twoim wnętrzu tylko ból, strach, hektolitry czystych łez. Pozostawiła chore urojenia w głowie, pozbawiła nadziei i radości życia. Mogłoby się wydawać, że po znalezieniu Krzysia wszystko pójdzie ku dobremu. Nic bardziej mylnego. Mimo tego, że Ignaczak starał się niesamowicie, Ty nie potrafiłaś tego docenić. Nawet on nie potrafił od razu zburzyć tego muru, który budowałaś przez ostatnie lata. Wręcz przeciwnie - było coraz gorzej. Wiedziałaś, że Krzysiu Cię nie skrzywdzi, ale nie potrafiłaś do końca mu zaufać, bałaś się zrobić lub powiedzieć cokolwiek w jego towarzystwie. Nie miałaś nad tym kontroli. Twoje przyzwyczajenia wzięły górę i nie mogłaś powstrzymać tych odruchów. Coraz trudniej jest Ci wychodzić z domu. A musisz to robić, żeby zarobić. Palisz coraz więcej papierosów. Pijesz coraz więcej alkoholu. Jesz coraz mniej. Czujesz się coraz gorzej. Twoje życie powoli zamienia się w coraz to gorszy koszmar.
   
    Zaciskasz mocno pięści i przygryzasz wargę do krwi. Nie chcesz wchodzić do tętniącego nocnym życiem budynku, ale wiesz, że nie masz wyjścia. Od rana nic nie zjadłaś, nie wypiłaś ani nawet nie zapaliłaś papierosa i w tej chwili naprawdę poruszasz się już resztkami sił. Otwierasz czarne jak smoła drzwi, a chaos, jaki panuje w środku sprawia, że prawie tracisz przytomność. Robi Ci się ciemno przed oczami i kręci w głowie. Opierasz się ręką o ścianę i oddychasz głęboko. Po kilku takich oddechach, w końcu wszystko wraca do normy i ruszasz w stronę baru. Siadasz i ostatnie dziesięć złotych wydajesz na drinka. Dziś wyjątkowo długo zajmuje Ci znalezienie kogoś chętnego. W końcu lądujesz z pewnym mężczyzną na tylnych siedzeniach w jego samochodzie. Masz nadzieję, że wszystko pójdzie szybko, ale Twój kochanek chyba nie ma takiej ochoty. Z Twojego gardła wyrywa się pisk zaskoczenia, kiedy gwałtownym, mocnym ruchem ciągnie Cię za włosy.
- No to teraz się zabawimy, suko. - syczy wprost do Twojego ucha i po tych słowach zaczyna się piekło. Krzyczysz z bólu, słone łzy spływają Ci po policzkach, tracisz oddech przez szloch. Mężczyzna jest okropnie brutalny, nic nie robi sobie z Twoich błagań. Po raz kolejny uderza Cię mocno w twarz i czujesz jak gwałtownie wchodzi w Ciebie. Z Twojego gardła wyrywa się krzyk tak głośny, że nigdy nie podejrzewałaś o możliwość wydobycia z siebie tylu decybeli. Twoje wnętrze płonie niemiłosierne, przez Twoje ciało przechodzą dreszcze bólu, cały czas krzyczysz i płaczesz. Po wszystkim jak gdyby nigdy nic ubiera siebie, pomaga ubrać się Tobie i siłą wypycha z samochodu. Upadasz na zimny i wilgotny chodnik, cały czas zanosząc się szlochem. On nawet nie patrząc na Ciebie rusza w stronę klubu.
- Zapłać mi chociaż, chuju! - zbierasz w sobie resztki sił i wydzierasz się na niego głośno. Spodziewałaś się, że zignoruje Cię, ale on wyciągnął z tylnej kieszeni spodni portfel i rzucił w Twoją stronę stuzłotowym banknotem i znika w środku budynku. Nie możesz w to uwierzyć. Chwytasz marną zapłatę za te katusze i niezgrabnie podchodzisz do stoiska taksówek. Wsiadasz w jedną i każesz zawieźć się do mieszkania. Twoje ciało rozrywa nieopisany ból, wyglądasz jak potwór, z porozdzieraną sukienką, na boso, z rozmazanym po całej twarzy makijażem. Odległość od windy do drzwi swojego mieszkania pokonujesz prawie na czworakach. Cała roztrzęsiona wpadasz do pomieszczenia zwanego łazienką i nerwowo zrzucasz wszystko z półek w poszukiwaniu swojej kosmetyczki. W końcu znajdujesz ją i upadasz na kafelki. Czołgasz się pod ścianę i opierasz się o nią plecami. Fala nowego, niewyobrażalnego bólu znów przechodzi przez Twoje ciało, przez co z Twojego gardła wyrywa się głośny krzyk i jeszcze więcej łez spływa po Twoich policzkach. Wyciągasz z kosmetyczki żyletkę i przez chwile obracasz ją w drżących dłoniach. Przez pierwszy rok w psychiatryku kaleczyłaś się notorycznie, próbując w ten sposób zagłuszyć swój ból psychiczny. Niesamowite było to, jak bardzo widok krwi spokojnie sączącej się z ran potrafił Cię uspokoić i chociaż na chwilę odciągnąć się od wszystkich myśli. Nie myślałaś o niczym innym, tylko o delikatnym pieczeniu i bólu, o czerwonej krwi spływającej po Twoich dłoniach. Dziś znów potrzebujesz takiej odskoczni i masz głęboką nadzieję, że i tym razem ten sposób poskutkuje. Wyciągasz przed siebie rękę i zdecydowanym ruchem przeciągasz ostrzem żyletki po wewnętrznej stronie przedramienia. Syczysz cicho i obserwujesz, jak z rany zaczynają spływać krople krwi. Niewiele myśląc pociągasz drugi raz. I trzeci, czwarty, piąty. Krzyczysz. Płaczesz. Tworzysz litanie kresek na swoich rękach. Nie kontrolujesz już niczego.
- Julka!
Gwałtownie podnosisz głowę na dźwięk swojego imienia i przez łzy widzisz przerażone lico Krzysia. Kręcisz głową i znów przejeżdżasz żyletką po ręce. Wtedy Ignaczak pada na kolana i wyrwa Ci z dłoni ostre narzędzie, wyrzuca je do ubikacji i chwyta papier toaletowy. Zaczyna wycierać Twoje krwawiące ręce. Chcesz mu je wyrwać, chcesz zacząć krzyczeć, żeby się wynosił, ale nie masz już na to żadnych sił.
Kładziesz się tylko na brudnych od krwi kafelkach i w tym samym momencie tracisz przytomność.

     Spanikowany wycierasz jej ręce, przeklinając głośno, kiedy krew nie przestaje lecieć. Kiedy osuwa się na podłogę i traci kontakt z rzeczywistością, bierzesz ją na ręce i wkładasz do wanny. Delikatnie ściągasz jej ubrania i zaczynasz myć. Przez myśl nawet nie przeleciało Ci, aby wezwać pogotowie. Kiedy polewasz jej rany wodą po kilku minutach krew przestaje lecieć. Myjesz z niej resztki krwi, rozmazany po całej twarzy makijaż. Z prędkością światła przynosisz pierwsze lepsze ubrania i z ogromną delikatnością ubierasz jej bezbronne ciało. Zanosisz do łóżka i okrywasz szczelnie kołdrą. Do Twoich oczu cisną się łzy, ale wyruszasz na poszukiwanie apteczki. Znajdujesz ją na samym dnie szuflady w kuchni. Siadasz obok niej na łóżku i delikatnie owijasz skaleczone ręce. Szlochasz cicho, gładząc ją po policzku. Zastanawiasz się co popchnęło ją do takiego czynu. Przeklinasz Boga, że skazał tą dziewczynę na takie cierpienie. Dziewczynę, którą kochasz całym sercem. Kiedy wszedłeś do jej mieszkania, którego drzwi były uchylone i zobaczyłeś ją w takim stanie, o mało nie padłeś na zawał. Serce zatrzymało się i podeszło do gardła, a łzy momentalnie pojawiły się w oczach. Ten widok był niezaprzeczalnie najgorszym, jaki kiedykolwiek przyszło Ci zobaczyć. Najbardziej bolesnym. 
Zastanawiasz się, dlaczego to wszystko spotkało właśnie was? Dlaczego nie dane wam było żyć razem, szczęśliwie, jak wiele innych par na całym świecie? 

    Z jękiem otwierasz oczy. Nie jesteś w stanie ruszyć choćby małym palcem u nogi. Wszystko boli Cię niewyobrażalnie. Kiedy zauważasz Krzyśka leżącego obok Ciebie na łóżku, pogrążonego w niespokojnym śnie, delikatnie unosisz obolałą rękę i kładziesz dłoń na jego policzku. Wtedy on otwiera oczy, a Tobie serce łamie się na miliony kawałeczków. Jeszcze nigdy w życiu nie dane było Ci zobaczyć w błękitnych oczach tyle bólu, cierpienia, troski, żalu. Przełknęłaś głośno ślinę, przymykając oczy i próbując zatamować kolejne łzy.

*  *  *

Nie ma sielanki, nie ma!



6 komentarzy:

  1. Jesteś brutalna ;p Kurde tyle cierpień mało kto potrafi znieść ;/ Mam nadzieję, że się wszystko ułoży, ale rozum podpowiada, że tak nie będzie...Wgl wkurza mnie to, że ona 'pracuje' jako dziwka -,- Wiem, wiem cały czas narzekam, ale gdyby było sielankowo to rzygałabym tęczą ;p Czekam na więcej, bo czyta się z nutką zaciekawienia i przerażenia :) Całuję ;* ~Nadzieja
    Ps. Zapraszam do siebie i zachęcam do czytania i komentowania :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po napisaniu tego, też zdałam sobie sprawę, że chyba piszę tej dziewczynie za brutalne życie, ale cóż... To tylko fikcja, moje wyobrażenia, w których można stać się wszystko :)

      Usuń
  2. o rany! łzy same się do oczu cisną. genialnie piszesz

    OdpowiedzUsuń
  3. Życie niestety bywa brutalne, szczególnie dla ludzi którzy sami je sobie utrudniają. Dziewczyna ma wielką możliwość zmiany swojego życia przy Krzysztofie i ciekawi mnie czy wykorzysta tą możliwość!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie również cholernie ciekawi jaka droga podaży dalej nasza bohaterka. Czy dalej będzie dorabiać sobie w sposób nieelegancki czy może wybierze tą opcję z Krzyśkiem... Wiem jedno. Tutaj jeszcze długo nie będzie spokojnego życia. Oj długo.

    Pozdrawiam,
    Camilla. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Serce zaczęło mi mocniej bić, czytając ten rozdział. Oczywiście z przerażenia. Dziwię się, że ta dziewczyna jeszcze stąpa po tym świecie. Jej życie to istny koszmar, a ona sama nie potrafi sobie pomóc. Krzysiu też niewiele może. Ale nie może przestać walczyć. Musi być przy niej i wierzyć, że jeszcze będą szczęśliwi. Bo ja w to wierzę.

    Serdecznie zapraszam na czwórkę: http://damy--rade.blogspot.com/
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń