niedziela, 22 grudnia 2013

Tak bardzo chciałbym, żeby jutro mogło się to zmienić Żebym mógł dać Ci, to co chcę Ci dawać i dostać to od Ciebie

       Wybuchasz niepohamowanym płaczem, kiedy kobieta siedząca na skraju łóżka, na którym leżysz, mówi Ci, że próbowałaś popełnić samobójstwo i przebywasz obecnie w wariatkowie. Są to łzy niewyobrażalnej bezsilności.
- To normalne, że tego nie pamiętasz. Całkiem mocno uszkodziłaś sobie głowę, dobrze, że w porę wezwano pogotowie.
- Pogotowie? To dlaczego teraz nie leże w szpitalu? - w Twoim głosie dało się wyczuć wiele emocji: smutek, zawiedzenie, przerażenie, złość. Nie lubiłaś, kiedy coś nie szło po Twojej myśli, a to zdecydowanie nigdy nie pojawiło się w Twojej głowie.
- Ależ jesteś w szpitalu, moja droga. Ośrodek Leczenia Chorób Psychicznych to szpital, jak każdy inny. Leczy się tu chorych ludzi, pomaga się im. Ty potrzebujesz takiej pomocy.
- Nie jestem wariatką! Przyjechałam tutaj, żeby spełnić marzenia, doskonalić się w tym, co robię! To nie są postępowania niezrównoważonego psychicznie! - mimo nadal odczuwanego bólu w prawie każdym zakątku Twojego ciała - szczególnie głowy - krzyczałaś.
- Oh, doprawdy? - pani, pożal się Boże, psycholog wykrzywiła wąskie usta w kpiącym uśmieszku. - Piętnastoletnia polka postanawia całkowicie sama przelecieć tysiące kilometrów, w nocy postanawia pójść na plażę, gdzie próbuje popełnić samobójstwo. Tak, to zdecydowanie postępowanie racjonalnie myślącego człowieka. - kpi, a w Tobie momentalnie się gotuje. Podnosisz się gwałtownie do pozycji siedzącej i zbliżasz swoją twarz do twarzy psycholożki tak, że dzieli je kilka centymetrów. Patrzysz w jej oczy przepełnione obojętnością i otwierasz usta, żeby wyrzucić swoją złość, kiedy ona jakby nigdy nic uderza Cię w twarz i wstaje, lekko pochylając się nad Tobą. Odruchowo przykładasz dłoń do zaczerwionego policzka, ale nie rezygnujesz z pełnego nienawiści spojrzenia w jej oczy, które w dalszym ciągu promieniują obojętnością.
- Posłuchaj mnie, wciąż spotykam się z wieloma niedoszłymi samobójcami, którzy wciąż powtarzają to samo. Chcesz mnie przekonać, że nie chciałaś się zabić, ja puszczę Cię wolno i wtedy znów to zrobisz, tak? Ja i cały oddział jesteśmy tu, żeby Ci pomóc. - mówi z całkowitym opanowaniem, po czym prostuje się, poprawia popielaty żakiet i wychodzi z wysoko uniesioną głową. Odprowadzasz ją wzrokiem, ciskając gromami, jednak nie potrafiąc wykrztusić z siebie ani słowa.
      Nie jesteś człowiekiem. Jesteś jakąś pieprzoną zjawą, która snuje się po obskurnym budynku z pustym wzrokiem, kłębiastymi myślami, w głębokim szoku i niedowierzaniu. Dni mijają w zaskakującym tempie. Noce wypełnione są łkaniem w poduszkę, wsłuchiwanie się w najdziwniejsze odgłosy ośrodka, a dni zastrzykami, nieudolnymi próbami rozmawiania z Tobą. Jest tu tylu najróżniejszych ludzi. Nigdy nie spodziewałaś się, że coś takiego może dziać się z ludzkim umysłem. Czy to może te dziwne zabiegi sprawiają, że spojrzenia tych osób są takie puste, ruchy albo za bardzo ociężałe, albo wręcz przeciwnie.  Z uwagą obserwujesz każdy ich ruch czy słowo. Czujesz się zupełnie pusta. Nie potrafisz wypowiedzieć choćby jednego słowa, potrafisz tylko patrzeć i powolnie próbować analizować to wszystko wokół Ciebie. Starasz się za wszelką cenę nie myśleć o przyszłości, która najzwyczajniej w świecie niesamowicie Cię przeraża. 
       Po miesiącu nie sprzeciwiasz się już tak bardzo, kiedy dają Ci najróżniejsze zastrzyki czy wsypują w Ciebie kolorowe tabletki. Nie pytasz już, po co to wszystko i nie dostajesz ataku szału, kiedy oni nie chcą Ci odpowiedzieć. Po miesiącu stajesz się po prostu taka sama, jak reszta tutejszej społeczności. Twoje ruchy są ociężałe, wzrok pusty, żołądek w ogóle nie domaga się jedzenia, przez co chudniesz w zaskakującym tempie i powoli zaczynasz wyglądasz jak zjawa, ubrania wiszą na Tobie jak na wieszaku. Można powiedzieć, że zaprzyjaźniłaś się z jedną dziewczyną; tą samą, która przywitała się z Tobą pustym "witaj, polko" i stwierdziła, że wie, kto tak naprawdę upozorował Twoją próbę samobójczą. Nie jesteś w stanie jej uwierzyć - przecież jest obłąkana - ale też zupełnie nie wiesz jak inaczej mogło się to stać. Inez jest hiszpanką i ma schizofrenię. Na ogół jest spokojna - mówi, że po tylu latach przyzwyczaiła się do tego, że ma w swojej głos i twierdzi, że lubi z nim rozmawiać. Jednak, kiedy przychodzą momenty, w których Inez dostaje ataku, kiedy ten głos mówi zdecydowanie za złe rzeczy, kiedy przed jej oczami pojawiają się najróżniejsze kształty, postacie i inne dziwolągi - wtedy krzyczy. Krzyczy strasznie, płacze, wali rękami po ścianach tak mocno, że jej kostki często są rozwalone do krwi, a na jej ciele widnieje wiele siniaków. A Ty najczęściej tylko patrzysz na to tym lekceważącym, pustym wzrokiem, obserwując każdy jej ruch i analizując każdy jej krzyk. 
     Przez pierwsze pół roku też zdarzało Ci się budzić w nocy z krzykiem. Kiedy śniły Ci się najokropniejsze senne mary, jakie kiedykolwiek widziałaś. Kiedy śnił Ci się własny pogrzeb, kiedy w swoich snach widziałaś Krzyśka, który czasami płakał, a innym razem - wręcz przeciwnie - śmiał się, cieszył i tańczył nad Twoim grobem, krzycząc wesoło, że ma tak ogromny problem z głowy i wreszcie może żyć szczęśliwie. To był zdecydowanie najgorszy z wszystkich koszmarów. 

- Oni Ci tam wyprali mózg, Julka. 
Głos Krzyśka wyrywa Cię z letargu. Drgasz lekko i przenosisz wzrok z wesoło migocącej gwiazdy za oknem na niego. Patrzy na Ciebie lśniącymi od łez oczami. 
- Istotnie. Z każdym to robili. Te zastrzyki, tabletki; wszystko miało na celu totalne uspokojenie, wypranie wszelkich emocji i pozbawienia racjonalnego myślenia. To były właśnie ich sposoby na leczenie. 

       Siedzisz pod ogromną wierzbą płaczącą, której zwisające do ziemi gałęzie zupełnie przysłaniają Ci świat. Obok Ciebie siedzi Inez, mówiąca do Ciebie po hiszpańsku. Często zdarzało się, że zapominała, że w ogóle nie znasz jej ojczystego języka, ale Tobie to nie przeszkadzało. Słuchałaś jej, uwielbiałaś jej głos. Czasami miałaś wrażenie, że w jej głosie znika pustka i mówi z przejęciem, z wielką pasją. Ma niesamowicie aksamitny głos, którego mogłabyś słuchać całe wieki. Uwielbiasz kiedy przychodzi, siadała obok Ciebie i tak po prostu zaczyna opowiadać. Czasami mówi po angielsku, czasami po hiszpańsku, jeszcze kiedy indziej po francusku lub robi z tego kompletną mieszankę i każde zdanie mówi w innym języku. Wsłuchujesz się w jej słowa, kiedy w pewnej chwili chwyta się obiema rękami za głowę i zaczyna niemiłosiernie krzyczeć. Wypowiada te same hiszpańskie słowa, co zawsze w takich sytuacjach. Zaciska mocno oczy, kładzie się na ziemię i zaczyna wierzgać nogami, gdy zwisające gałęzie wierzby odsuwają się i wokoło Inez stają dwie pielęgniarki, jedna od razu daje jej zastrzyk, później obie wspierają ją na swoich barkach i mocno trzymając, zmierzają w stronę budynku. Doskonale wiesz, co teraz stanie się z Inez - podłączą ją do naelektryzowanego  urządzenia, które sprawi, że straci przytomność. Dziewczyna opowiadała Ci, że podczas takich zabiegów jest bardzo szczęśliwa. Czuje, jak jej dusza unosi się w powietrzu, wtedy może wyfrunąć poza mury psychiatryka, leci nad morze, które tak niesamowicie kocha. 
      Mija pierwszy rok. 
      Mija drugi rok. 
      Mija trzeci rok. 
      Już pod koniec pierwszego roku zupełnie tracisz nadzieję. Tęsknisz nawet za pijaną matką, za jej okropnymi zupami pomidorowymi, dlatego uderza w Ciebie wiadomość o jej śmierci. Wpadasz w szał, krzyczysz, rzucasz wszystkim, co wpadnie Ci w ręce i wtedy okazuje się, że to wszystko, co mówiła Inez jest prawdą. Podłączają Cię do dziwnego urządzenia. Najpierw czujesz niesamowity ból, a zaraz później równie niesamowitą lekkość. Unosisz się nad powierzchnią ziemi, widzisz swoje ciało leżące na wersalce, podłączone kabelkami do pikającego urządzenia. I czujesz się tak wspaniale! 
      I mija czwarty rok. 
      I kończysz dziewiętnaście lat. 
      I Twoje życie znów zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. 

- I znów jestem w Rzeszowie. 
- I znów jesteś obok mnie. - mówi, obejmując Cię ramieniem i przytulając do swojej klatki piersiowej. Wzdychasz ciężko. Zapada między wami cisza, która wbrew pozorom nie jest niezręczna. - Jestem na siebie cholernie wściekły. To wszystko przeze mnie. 
Słysząc jego słowa wybuchasz śmiechem i podnosisz głowę. 
- Chyba sobie żartujesz! - oburzasz się, marszcząc brwi. - Wręcz przeciwnie, mogłam Cię posłuchać wtedy nie doszło by do tego wszystkiego. Z resztą, błagam Cię, nie rozdrapujmy tego. - przerywasz, biorąc głęboki wdech. - Możesz zostawić mnie samą? Proszę Cię. 
- Jesteś pewna? 
- Tak, kurwa, jestem pewna. Zostaw mnie, wyjdź. - popychasz go lekko, sama wstając i kierując się do łazienki. Na dziś masz dość, całkowicie dość. Siadasz koło wanny i pozwalasz, aby łzy spływały po Twoich policzkach. 

*   *   *

Znów poślizg, mam totalny zapierdol. 
Następny ostatni będzie jeszcze w święta :)
Ale już dzisiaj życzę wszystkim WESOŁYCH ŚWIĄT, KOCHANE <3

6 komentarzy:

  1. To bardzo mocny, ciężki rozdział. Kurcze jakoś tak polubiłam Inez. Zresztą ja wgl lubię wariatów. Są tacy inni od tych wszystkich szarych, bezimiennych ludzi błąkających się po ulicach bez uśmiechu na twarzy, narzekając na wszystko co ich otacza. Podziwiam, że Julka się jakoś po tym wszystkim podniosła, może jeszcze nie pofrunęła gdzieś tam wysoko, ale wierzę że Krzysiek jej w tym pomoże :) Zawsze jak czytam to opowiadanie to jestem jakaś taka dziwnie spokojna , dziękuję ;) Czekam na następny i Wesołych Świąt ! :D Całuję ;* ~Nadzieja

    OdpowiedzUsuń
  2. zapraszam na nowy rozdział Savy- pelni-sprzecznosci.blogspot.com oraz Prolog na Uwikłanych- uwiklani-w-sieci-klamstw.blogspot.com
    :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To mnie przeraża. Tak cholernie przeraża mnie to, co przeżyła Julka. Jakim, kurwa, prawem?! Nie mam pojęcia co powiedzieć. Ciężki, smutny rozdział. Ale nie mogę pogodzić się z tym, że jeszcze jeden i koniec :c Uwielbiam to opowiadanie i tego Krzysia.
    Mam takie pytanko; można prosić o jakiś kontakt z Tobą, wychodzący poza blogspot? Może być Twitter, Facebook, GG, cokolwiek :)

    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Przerażający rozdział, przerażające chwile musiala przeżywać ta biedna dziewczyna z daleka od domu i ojczyzny zdana na łaskę szpitala psychiatrycznego w którym znalazła się przez "przypadek" Ciężko nawet sobie coś tak okropnego wyobrazić!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki ostatni, jaki ostatni? Tak szybko? :c
    Także życzę wesołych świąt i jakiegoś wspaniale spędzonego sylwestra! :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń